Quantcast
Channel: Białczyński
Viewing all 2512 articles
Browse latest View live

10.000 lat przed naszą erą – Od Zlodowacenia do Gobekli Tepe – Góra Brzucha i Świątynia Pępka Świata – Kolebka Bogów

$
0
0

https://www.youtube.com/watch?v=xVOizi1jWyg

 

gobekli tepe

 

WIELKA ZMIANA! Jak bez znajomości koła i znajomości lepienia glinianych naczyń  zbudować najstarszą na świecie kamienną świątynię?! 7000 lat przed Piramidami Egiptu!!! Cztery Kręgi Świętowita – Światła Świata (Nieskończonej Świadomości). Dziki, Tury (Byki/Krowy), Czaple bądź Żurawie jako symbole boskie wykute w kamieniu, inne zwierzęta, wilki, krokodyle i  postacie ludzkie. Doświadczenie w kuciu w kamieniu wskazuje, że to nie byli prymitywni ludzie Epoki Kamienia. Znanym elementem Rytuału Przejścia od Życia do Śmierci i ze Śmierci do Życia jest Taniec Żurawia. Żurawie są elementem dekoracyjnym świątyni związanym z Trójrzeźbami – Trojany są odpowiednikami Bogów Działu. Najstarsze budowle – 16 kręgów pochodzi z 12.000 przed naszą erą – 5.000 lat przed opanowaniem uprawy roli. Symbolizują 8 Podwójnych Żywiołów Kosmicznych w ich dwóch aspektach Głównego Działu (męskim-materialnym i żeńskim-antymaterialnym).

Świątynia Pępka Świata na Górze Brzucha jest dowodem wędrówki Zerywanów ze Starej Koliby nad Aralem do Nowej Koliby nad Morzem Adriatyckim (Piramidy Visoko) i nad Dunajem.

Przedstawione wnioski naukowe – jak zwykle niestety nieuprawnione, zbyt prymitywizują obraz Człowieka okresu 12.000 lat przed naszą erą. Jest to spłycanie problemu, które ma oswoić owo miejsce dla współczesnej nauki, która wciąż nie uznaje istnienia Cywilizacji Starszych – to nie łowcy Epoki Kamienia są budowniczymi i planistami Świątyni.

 

Budowa Wzgórza Brzucha miała za zadanie ukryć Świątynię Pępka, aby przetrwała dowolny czas trwania Kalijugi. Zaprezentowane w filmie wytłumaczenia zasypania świątyni są sprzeczne z całym dalszym tokiem rozwoju religijnego ludzkości. Zwróćcie uwagę na symbole BYKA/KROWY! gadka o byku symbolu męstwa jest po prostu śmieszna, typowa dla ateistów, którzy nie mają pojęcia o symbolice mitów.

 



Bogovo Gumno (Góra Dziewanny) i Gąsieck (Goseck – Krąg Sporzy-Śreczy) – nadesłane przez Jarka

$
0
0

Jarek z Bielska, prowadzący bardzo ciekawy blog: half_science_non-fiction.blog.bielsko.pl/

przesłał ze swoich wakacyjnych wypraw ważny materiał  porównawczy dotyczący Świętego Kręgu Bogovo Gumno na Planinie Devicy (Dziewanny) w Serbii oraz Kręgu w Gąsiecku, który znajduje się na ziemi Załabian, w dzisiejszych Niemczech

 Bogovo GumnoBogovo Gumno – Góra Dziewicy (Góra Dziewanny – dwa kręgi)

Bogovo Gumno i inne kręgi na górze Dziewicy/Dziewanny, to znajdujące się we wschodniej Serbii założenie składające się z kilku kręgów, przy których konstrukcja obserwatorium w Goseck musi jawić się jako dosyć „prymitywna”. Najciekawsze jest jednak to, że o ile obserwatorium w Goseck to jedynie rekonstrukcja , to Bogovo Gumno nadal funkcjonuje w lokalnej obrzędowej świadomości i dlatego właśnie lubię takie bałkańskie wątki.
Przy okazji warto zwrócić uwagę, że interpretacja tych kręgów wskazuje na pewien uniwersalizm tych założeń. Przy okazji dysku z Nebry wskazywano bowiem, że Słońce w wymiarze praktycznym służyło do odmierzania lat i pór roku, natomiast księżyc służył do odmierzania czasu w krótszych przedziałach czasowych. Tutaj jest podobnie. Kolejna zbieżność to fakt , że zarówno krąg na Bogovom Gumnie jak i w Goseck odcinał obserwatora od otoczenia, tak by widać było tylko niebo. Na Bogovom Gumnie był to mur z kamienia, a w Goseck drewniana palisada.
http://srbinside.blog.rs/blog/srbinside/zanimljivosti/2013/01/20/krugovi-na-planini-devici-drevna-opservatorija
Dla niewtajemniczonych w astronomiczne przeznaczenie tego typu konstrukcji polecam też ten materiał
http://oldeuropeanculture.blogspot.com/2014/07/stone-circles-on-mountain-devica.html
Warto obejrzeć linkowany w tym materiale film „Aleksandra Bajić – KRUGOVI NA PLANINI DEVICI” ( https://www.youtube.com/watch?v=JoQjIXDVsg8 ), padają tam bowiem całkiem interesujące stwierdzenia.

 

Opublikowany 16 lut 2014

Dr Aleksandra Bajić, neuropsihijatar i jedna od retkih koja se bavi kalendarskim znanjem naših predaka vodi nas na planinu Devicu i njene donedavno potpuno neistražene krugove.
Astoronomija i astrologija, koje su najstarija naučna znanja, prisutne su od davnina i u našim krajevima. To dokazuju ove prastare zemaljske opservatorije, prepuštene našem nemaru i zaboravu.
Snimatelj: Slobodan Grče
Režiser: Cica Lukić
Urednik: Bojan Glavonić

Aleksandra Bajić – KRUGOVI NA PLANINI DEVICI: http://www.svevlad.org.rs/narodni_zivot_files/bajic_gumno.html

2.

 https://www.youtube.com/watch?v=_R5cJ-B5xaM

Opublikowany 24 lis 2013

Eko fajl: Stari slovenski bogovi
Emisija otvara priču o Svetovidu, Mokoši, Velesu, Devani… na planinama Ozrenu i Devici kod Soko Banje.
Naša nematerijalna, duhovna baština je naša najveća nepoznanica i najmanje istražena oblast naše kulturološke matrice, našeg identiteta. Emisija je mali, kroz ključaonicu pogled u to ogromno duhovno blago.
Vodič kroz emisiju je Sanja Bajić.
Urednik: Bojan Glavonić

Inne kręgi  – Góra Dziewicy:

Krugovi KrstKrst – Krzyż

circles  Oštra čukaOštra čuka

viewing column1Kamienne figury na Bogovo Gumno, Góra Dziewanny

viewing column2Kamienne figury na Bogovo Gumno, Góra Dziewanny

Warto też zwrócić uwagę na postać samej Aleksandry Bajić ( Александра Бајић ), bo kobieta sporo mówi i pisze na temat mitologii Słowian. W wyszukiwarkę warto wkleić nazwisko pisane cyrylicą , bo wtedy więcej nam wyskakuje.
https://www.youtube.com/watch?v=_R5cJ-B5xaM Александра Бајић: СТАРИ СЛОВЕНСКИ БОГОВИ
http://pl.scribd.com/doc/229535338/Александра-Бајић-Словенски-богови-на-Балкану
http://www.svevlad.org.rs/narodni_zivot_files/bajic_kalendarpredaka.html
http://varosanin.blogspot.com/2012/02/blog-post_27.html
pozdr, Jarek

 

Rekonstruktion des weltweit aeltesten SonnenobservatoriumsGąsieck – rekonstrukcja


Witold Jabłoński o „Baśni nad baśniami” Wojciecha Dzieduszyckiego (polecam dalsze części tej publikacji)

$
0
0

Popiel-CzarnobógPopiel – Czarnobóg

Zapomniany bard, zapomniany epos

Opublikowano 18 lipca 2014, przez Smaki z Polski w kategorii Recenzje, Słowianie i mitologie

http://www.smakizpolski.com.pl/zapomniany-bard-zapomniany-epos/

Habent sua fata libelli… Książki miewają swoje losy… stwierdził Terentianus Maurus (III w.), mając na myśli, że nigdy nie wiadomo, kiedy jaka książka utrafi w gust czytelnika. Omawiany w niniejszym szkicu utwór nie miał, niestety, szczęścia. Tak czasami bywa, że jakieś dzieło nie zyska uznania w swoich czasach, potem zaś, pokryte grubymi warstwami bibliotecznego kurzu, czeka na odkrywcę, który pochyli się nad nim z zaciekawieniem i dobrą wolą, by wydobyć z otchłani niepamięci – pisze Witold Jabłoński.

Wiele lat mego życia musiało także upłynąć, zanim natrafiłem na ów smakowity rarytas. Choć jestem z wykształcenia polonistą i od dawna penetruję obrazy Słowiańszczyzny w rodzimej literaturze, wyznaję szczerze, że nie tylko go do niedawna nie znałem, ale wręcz nie wiedziałem o jego istnieniu. Natrafiłem nań przypadkiem, wpisując w Google hasło: „baśń słowiańska”… i niespodziewanie dla siebie znalazłem prawdziwy skarb.

Mowa o poemacie w XII Księgach wierszem Baśń nad baśniami Wojciecha Dzieduszyckiego (1848 – 1909).

.

Zapomniany bard

WojciechDzieduszycki-e1405685995704Na początek kilka słów o autorze. Był w ówczesnej Galicji nie byle jaką personą. Arystokrata z hrabiowskim tytułem, pan z panów, potomek ruskich wielmożów, dziedzic rozległego majątku Jezupol pod Stanisławowem, polityk konserwatysta, aczkolwiek przeciwny grupie ultrakonserwatywnych „Stańczyków”, wieloletni poseł do Sejmu Krajowego Galicji i parlamentu austriackiego, cesarsko-królewski minister dla Galicji 1906 – 1907, doktor filozofii na Uniwersytecie Wiedeńskim (1871), od 1896 profesor filozofii i historii estetyki Uniwersytetu Lwowskiego, gdzie jego wykłady cieszyły się ogromną popularnością. Autor powieści, nowel, dramatów i rozpraw filozoficzno-estetycznych. Bez wątpienia bardzo wiele osiągnięć jak na jednego człowieka, nawet uwzględniając finansowe możliwości rodu i wielkopańskie koneksje. Rozkochany w kozaczczyźnie zwolennik ugody z Rusinami, a zarazem gorący patriota i wielki światowiec bez trudu brylujący w wiedeńskich salonach.

Prywatnie był także postacią barwną, można rzec nawet ekscentryczną. Tak opisywał go w anegdotycznym, nieco karykaturalnym przerysowaniu jeden ze współczesnych mu lwowskich luminarzy, Antoni Chołoniecki: „Mięszanina barbarzyńcy z człowiekiem kulturnym w najdziwaczniejszem znaczeniu — kozacka natura zafarbowana zachodnią cywilizacyą. O ile nie wykłada estetyki i filozofii we Lwowie, gdzie mu przyszedł kaprys być docentem uniwersytetu, albo nie robi polityki w Wiedniu, mieszka w dziedzicznym Jezupolu i jest tam do pewnego stopnia tem, czem był książe Panie Kochanku dla Nieświeża a Mikołaj Potocki dla Kaniowa. (…) Trzyma sobie tylko służbę w starych kozackich strojach i po kozacku ubiera i wychowuje syna. We Lwowie miewa okresy studentomanii. Otacza się wówczas młodzieżą szkolną, urządza jej małe biby, poczem osobiście prowadzi „gęsiora“ przez miasto. Przybycie jego do stolicy na zimę zapowiada zawsze pojawienie się nadwornych kozaczków w czarnych guńkach i szerokich szarawarach. (…) Jako literat i uczony podobny jest do olbrzymiego muzeum, w którem nagromadzone są bez numerów i katalogu, w chaotycznym nieporządku, najcenniejsze przedmioty. Zna się na wszystkiem i pisze o każdej sprawie z jednakową swobodą. Książki jego traktują o filozofii, estetyce, malarstwie, archeologii, wychowaniu, ekonomii, polityce. Badał starożytności egipskie i układał wiersze, szukał kolebki ludów i pisał dramaty i powieści. (…) Książka Ateny zjednała mu popularny tytuł „podolskiego Ateńczyka“ i świadczy o bardzo gruntownem znawstwie sztuki, równie jak Historya malarstwa we Włoszech. Przed dwoma laty studyował gorliwie hipnotyzm i usypiał swoich kozaczków — nudami… Jest doskonałym mówcą i potrafi mówić o wszystkiem bez przygotowania. W ważnych chwilach chodzi po kurytarzach sejmowych, gestykuluje i rozmawia z sobą. Jest mu jednak bardziej do twarzy z filozofią, aniżeli z polityką” [Nieśmiertelni. Fotografie literatów lwowskich, Lwów 1898, ortografia i interpunkcja oryginalne].

Utwór ewidentnie nie trafił na sprzyjający grunt, ponieważ ówczesna literacka publiczność nie była jeszcze gotowa na tak nowatorskie, niekonwencjonalne ujęcie rodzimych mitów i legend. Przez wiele lat niewoli wszczepiano Polakom przekonanie o ich duchowym ubóstwie i wtórności, a nasza słowiańska, przedchrześcijańska kultura była świadomie, celowo marginalizowana, infantylizowana, traktowana jak wstydliwy epizod z dzieciństwa, o którym najlepiej jak najszybciej zapomnieć. „Upupione” (by posłużyć się dobrze tu pasującym gombrowiczowskim określeniem) podania o Lechu, Kraku, Wandzie i Popielu sprowadzono do rzędu poczciwych bajeczek i zepchnięto do dziecinnego pokoju. Dlaczego tak się stało? Niezwykle trafnej odpowiedzi udzieliła wybitna uczona Maria Janion: „Poniesiona wskutek brutalnej nieraz chrystianizacji klęska Słowian – stwierdza w Niesamowitej Słowiańszczyźnie – zwłaszcza zachodnich Słowian, przyłączenie ich do cywilizacji łacińskiej, przejawiły się między innymi w utracie własnej mitologii, tego ważnego spoiwa lokalnej wyobraźni”.

Sytuacja taka miała swoje dalsze, złowróżbne dla naszych kulturowych korzeni konsekwencje: „Warto… wspomnieć o znamiennym rysie chrystianizacji Polski – o stosunku łacińskich misjonarzy do pogańskiej mitologii i religii Słowian. Zostały one w taki sposób zlekceważone i bezwzględnie zniszczone, że wśród badaczy powstało nawet przekonanie – poparte brakiem źródeł – iż w ogóle prawie nie istniały. (…) Stąd wymazana dawność, stąd biała karta, stąd puste pola, stąd wyrażane nawet całkiem niedawno przekonanie, że nic nie przemawia za tym, aby u Słowian istniały opowieści o bogach, o ich życiu, działalności, stosunkach pokrewieństwa. Lud słowiański byłby zatem, jak pisze historyk religii słowiańskiej „dziwacznym ewenementem wśród kultur świata” [Aleksander Gieysztor]. Można w tym widzieć również miarę (niezasłużonej, ale rzeczywistej) pogardy dla rzekomo wszechstronnie „prymitywnej” Słowiańszczyzny”.

więcej: http://www.smakizpolski.com.pl/zapomniany-bard-zapomniany-epos/

ciąg dalszy: http://www.smakizpolski.com.pl/basn-basniami-wojciecha-dzieduszyckiego/

Oto rzeczona „Baśń nad baśniami” (fragmencik), który daje orientację w stylu i języku, barwnym i pięknym, godnym mistrza pióra. Jak się zorientujecie Mistrz tenże prowadzi znany wtajemniczonym dialog „nad/pod Kulturą”, który potwierdza jego przynależność do pogańsko-teozoficzno-masońskiej elity kulturalnej Polski. Postacie występujące w tej pieśni to nie są zwykłe postacie, lecz personifikacje bogów pogańskich Wiary Przyrodzoney Słowian z Pogańskiego Panteonu tejże wiary: Żywa – oczy piwne, włosy jasne, bławatkiem strojone (bogini Żywia-Siwa); Jaga Baba Jaga Jędza (bogini Rada-Rodzica) oraz jej córki Złote Zazule: Sapucha (Zapucha, jak w Zapustach, Pucha-Pusta) i Welinda (od Wela, Welańska, Weli-Nada) ; Czuryło (Chorsiniec-Księżyc/Łuna-Anu); Czarna Krowa – Ciemne Światło Świata (Swątlnica). Baja zaś, czyli Materia, którą się plecie na łące pełnej czerwonych maków (Łąka Mokoszy – Pani Przeznaczenia) z konopnego sznura (atrybut i nić kosza/losu Mokoszy i tworzywo Baji) dzięki magii Czarnej Krowy przez jedną Zaczarowaną Noc – to nie jest zwykła baja, lecz prawdziwa Baja Słowian, która znajduje się w rękach Baby Jagi – czyli bogini przekazującej młodzieży wiedę, Pani Inicjującej – Rady-Radzicy. Stąd i zadania-wyzwania jakie ona stawia Żywi wymagają od niej zastosowania sił magicznych (mogtycznych, związanych z mocą-mogtowiją). Kto czytał „Księgę Ruty”, „Księgę Tura” i „Stworze i Zdusze” ten odnajdzie w „Baśni nad baśniami” pudełka wyskakujące z pudełek – jak w Ruskiej Babie – drugie i trzecie dna, a zwłaszcza ów dialog nad/pod kulturą toczony między wieszczami i wiedunami polskimi, znajdzie w postaciach pierwszego planu plan drugi i ich boską funkcję we wcieleniu w ziemskie postacie.

Oddajmy zatem głos Wojciechowi Dzieduszyckiemu, który jest jednym z odwiecznych ciągnących Wącie Baji przez tysiące lat zakazu i prześladowań chrześcijańskich, Strażników Wiary Przyrodzoney Słowian, wyjątkowo zasłużonym dla przetrwania Polskiej Słowiańskiej Kultury i Tradycji.

♦ 

Polecam również bardzo dobry esej tego samego autora na temat Słowiańszczyzny Przedchrześcijańskiej, zniszczeń dokonanych przez kościół katolicki i odbicia tego zaginionego zafałszowanego świata w polskiej literaturze i kulturze:

Witold Jabłoński „Słowiański Świat Odnaleziony”

http://www.smakizpolski.com.pl/slowianski-swiat/


Winicjusz Kossakowski „Słowiano-Aryjskie Wedy Inglistów – słowiańskimi runami” (część 3)

Ślub-Swadźba i słowiańskie, leśne wesele Sawy i Piotra

$
0
0

KRY_2521Żeby ślub i wesele było słowiańskie i w Duchu Wiary Przyrody nie musi się wcale odbywać w obecności jakichś siwobrodych żerców, a wszyscy obecni nie muszą przebierać się w giezła. Stół nie musi być założony lnem ani drewnianymi michami. Oczywiście jeśli ktoś chce odbyć swadźbę słowiańską ze wszystkimi szykanami a w nastrojach i klimacie weselnym powrócić do prehistorii to jest to wielce chwalebne. Nie bądźmy jednak ortodoksami, bowiem wiarę i tradycję słowiańską można całkiem łatwo i fajnie przełożyć na współczesność. jest ona obecna w nas i będzie obecna w klimacie naszego ślubu i wesela także bez drewnianych łyżek, chodzenia po ogniu i innych akcesoriów.

9 sierpnia 2014 – Ślub i słowiańskie, w duchu Przyrody, proste, Leśne Wesele, w Dolinie Ojców  i w Puszczy Ojcowskiej. Miejsce jakże symboliczne – przyroda, najcudowniejsza sceneria Mitu o Czarodanie, Dolina Naszych Pra-Ojców, łącząca się w jedność z Doliną Bytu (Bedkowską) swoimi magicznymi osiami i świętymi wzgórzami. Noc Pełni Księżyca, czyli Zmiany (noc pełni rozciąga się na trzy noce – tak samo i nów – na tę poprzedzającą również i na tę następoującą po samej pełni, która była 10 sierpnia o godzinie 18. – tak jak nów).

[foto: Krystian Płoński]

Ślub w Willi Decjusza

KRY_2523Po

KRY_2575Bukiet Panny Młodej i torebka

KRY_2546Życzenia w plenerze

KRY_2554

Od babci Marysi

 

KRY_2576rzut na obuwie Państwa Młodych

 

Leśne Wesele

KRY_2588

Węsiorki w Dance Roomie i zimnym bufecieKRY_2584

Leśna Sala i stół weselnyKRY_2585

KRY_2592Panna Młoda w wianku

 

KRY_2589

Tipi

KRY_2591

KRY_2613

KRY_2595

KRY_2614

KRY_2619

 

KRY_2631

KRY_2626

KRY_2639

KRY_2641

KRY_2643

KRY_2638

KRY_2648

 

KRY_2654

 

KRY_2656

KRY_2653

KRY_2664

KRY_2675

KRY_2665

KRY_2666

KRY_2701

KRY_2678

 

KRY_2692

 

KRY_2714

KRY_2705

KRY_2706Elementy zwierzęce w strojach – Ola Płońska jako puszczański Lisek

KRY_2813Rajski Ptak

KRY_2736

KRY_2727

KRY_2735

 

KRY_2741

KRY_2739

KRY_2740

KRY_2734

KRY_2730

KRY_2732

 

KRY_2754

 

KRY_2744

Las odbity w szkle kieliszkaKRY_2753

KRY_2763

 

KRY_2757

KRY_2762

KRY_2764

KRY_2768

KRY_2770

Z nową rodziną – babcia, dziadek, mamaKRY_2771

KRY_2773

KRY_2774

KRY_2777

KRY_2782

 

KRY_2788

KRY_2789

 

KRY_2790

KRY_2791

KRY_2799

 

KRY_2803

KRY_2807

 

KRY_2811

KRY_2857

KRY_2853

 

KRY_2836

KRY_2822

KRY_2825

KRY_2830

KRY_2850

KRY_2856


Słowiański ślub Sawy i Leśne Wesele okiem Kiry

$
0
0

[foto by Kira Białczyńska]

a1s

a2soficjalna internetowa strona weselna z zaproszeniami i zdjęciami

Ślub – Willa Decjusza pod Górą Sowiniec

IMG_2647

Willa Decjusza – Pałac ŚlubówIMG_2637Taras Willi

IMG_2632

IMG_2635

 

IMG_2651Foyer

IMG_2668

Oczekiwanie – babcia Marysia

IMG_2656

IMG_2672

 

IMG_2688

IMG_2676Bukiet i torebka

 

IMG_2684Pan Młody

IMG_2748

IMG_2725

Ślub-swadźbaIMG_2732

 

IMG_2774

ŻyczeniaIMG_2790

IMG_2806

IMG_2810

IMG_2849Życzenia

IMG_2853Wyjazd

 

Leśne Wesele Willa Zosia, Złota Góra, Dolina Ojców

 

IMG_2857

IMG_2892

IMG_2894

IMG_2893

IMG_2896

IMG_2927

IMG_2876

IMG_2921

IMG_2886

IMG_2929

IMG_2917

IMG_2950

 

IMG_2954

 

IMG_2948

 

IMG_2946

IMG_2859

IMG_2868

IMG_2865

IMG_2912

IMG_2916

IMG_2862

IMG_2864

IMG_2969

 

IMG_2978

IMG_2978

IMG_3020

IMG_3046

IMG_3051

IMG_3044

IMG_3068

IMG_2923

IMG_2882

 

IMG_3209

IMG_3181

IMG_3200

IMG_3208

 

IMG_3194

IMG_3252

 

IMG_3255

 

IMG_3269

 

IMG_3284

 

IMG_3261

 

IMG_3265

 

IMG_3289


Zapraszam w imieniu Joanny na Przypiecek – Rewelacyjny zespół Hoverla

$
0
0

http://przypiecek.blogspot.com/2014/08/hoverla-rozmowa-z-perkusista-zespou.html

 

1941548_566010713506683_4329862838007211599_o

Odkąd po raz pierwszy usłyszałam Hoverlę, jestem nią oczarowana. Co ciekawe, wszyscy moi przyjaciele, z którymi się „odkryciem” podzieliłam, używali dokładnie tego samego słowa, swoje wrażenia po przesłuchaniu opisując jako oczarowanie.

Mamy więc do czynienia z czymś bardzo silnie oddziałującym, czarownym i czarującym, mocnym energetycznie.

W czym tkwi źródło owej mocy?

*

Chcąc dowiedzieć się o Hoverli i jej przesłaniu nieco więcej, poprosiłam o rozmowę perkusistę zespołu – Yana Gałygę.

 

 

- Słowiański Duch odradza się w coraz bardziej widoczny i wyczuwalny sposób. Przejawia się to między innymi w muzyce. Muzyka jest sztuką czarowną, przemawiającą zarówno do świadomości człowieka, jak i do jego podświadomości. Mnie cieszy najbardziej, kiedy porusza dawno nieużywane struny poczucia własnej słowiańskiej tożsamości. Hoverla gra na tych strunach w sposób naprawdę zachwycający. To jest takie autentyczne, porywające, radosne… czyste, a zarazem uwodzicielskie… Chciałabym, żebyś podzielił się ze mną swoimi wrażeniami – jakie to uczucie, poruszać w ludziach te właśnie struny i jak słuchacze na to reagują?

- Często na naszych koncertach widzę jak ludzie słuchając takich utworów jak „Huculska dziewczyna” albo „Noc Kupały” wzruszają się. Zamykają oczy, przenoszą się myślami do świata, który my im w naszych piosenkach przedstawiamy. Nie było chyba takich występów, gdzie sam bym się nie przeniósł wraz z nimi. Kiedy gram np. „Noc Kupały” zawsze zamykam oczy i wyobrażam sobie jak skaczę przez ognisko, później jak wyławiam z rzeki wianek (tak jak tradycja nakazuje) dla pięknej ukraińskiej dziewczyny. Podobnie kiedy gramy „Kalynę” albo „Tyż mene pidmanula” często śpiewam tekst utworu – automatycznie, nawet nie panuję nad tym. :) Chcę powiedzieć, że te utwory działają trochę w sposób mantryczny na słuchaczy, a tym bardziej dla takich jak ja – ludzi pochodzących z Ukrainy.

….

SPIS UTWORÓW:

  1. Lemkowyna
    2. Historia miłosna
    3. Prutu
    4. Lyubov moja
    5. Werchowyna
    6. Kalyna
    7. Kozacy
    8. Huculska dziewczyna
    9. Horilka
    10. Noc Kupały
    11. Ty ż mene pidmanula
    12. Hańczowska lyubov
    13. Roztańczona życiem
    14. Nasza muzyka

Dzięki Joanno – REWELACJA!!!

 

więcej: http://przypiecek.blogspot.com/2014/08/hoverla-rozmowa-z-perkusista-zespou.html


Krzysztof Lewandowski – Nowa Ekonomia [w Niezależnej Telewizji, Fundacja Wolna Ludzkość]

$
0
0

W ciągu najbliższych 10 lat, a więc do roku 2024,  700 zawodów zostanie w skali masowej zastąpionych robotami. Wśród nich są zawody takie jak sprzedawca, kasjer, taksówkarz, recepcjonista, piekarz i wiele wiele innych naprawdę popularnych. Ludzie ci zostaną zastąpieni prostymi komputerami albo robotami nowej generacji.

CB

 

https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=-UwzkQ5iePo

Opublikowany 11 mar 2014

Ekonomia miłości wyrasta z poszanowania życia i chronienia wszelkich jego form. Przejawami życia jest własne ciało i umysł każdej istoty, o które ekonomia miłości dba, gdyż ciało jest siedliskiem i źródłem życia, a umysł pozwala ogarnąć ekonomię miłości i zastosować się do jej reguł.

Krzysztof Lewandowski – ekonomista na temat mechanizmów działania ekonomii.

 

 

 

klew

http://wolnaludzkosc.pl/wsp%C3%B3%C5%82tw%C3%B3rcy/item/86340-krzysztof-lewandowski



Tabaszowa 1

Rosyjskie nieci słowiańskiej Baji 2014 (część 6: Aleksander Ugłanow)

$
0
0

aleksander ugłanow Wela Światło ŚwiataAleksander Ugłanow: Prawia- Światło Świata na Górze Gór

au skrzysta łódź arkaAleksander Ugłanow: Skrzysty Okręt (łódź/arka)

au Kraina MorówAleksander Ugłanow: W Krainie Morów

au Marzanna-Marmuriena i ŚwicieńAleksander Ugłanow: Marzanna-Marmuriena i Świcień

a ugłanow chram OstromyAleksander Ugłanow: Kolada-Zimaa ug pałac władcy hiperborejiAleksander Ugłanow: Pałac Władców Hiperboreji (Zaborzanii/Darii)

a u DariaAleksander Ugłanow: Daria

a ugłanow chram GajiChram Gaji-Ruji

a ugł bórAleksander Ugłanow: Bania w Borze

a ugłanow bannikAleksander Ugłanow: Bannik

a ugłanow proszalne bajorkiAleksander Ugłanow: Proszalne Bajorki

au czaRADo Królestwa Posejduny – Brama Czaru

aleksanderObrzędy

au chram jarunyChram Jaruny

aleksander wieda beregyniaAleksander Ugłanow: Wieda – Beregynia Lęda (Lada/Leda)

au obrzędyAleksander Ugłanow: Świętoruja- Kres – Letnie Słońcestanie

au łada-łabędaAleksander Ugłanow: Łabęda-Łagoda – Lęda

więcej: http://www.ostrov-gallery.ru/artists/aleksandr_uglanov/gallery/

Александр Борисович Угланов родился в 1960 году в городе Тверь.

В 1979 году он окончил художественное училище имени Венецианова (бывшее Калининское художественное училище), где учился на оформительском отделении у педагога Владимира Ивановича Бурова. Опытный мастер учил своих последователей строгим канонам академического искусства, требовал от них внимательного изучения натуры и качественного рисунка, как основы станковой живописи, а вместе с тем, способствовал развитию индивидуального таланта ученика.

Особо следует сказать об эллинском периоде творчества Угланова. Дело в том, что с октября 2003 по май 2004 года художник жил и работал в Греции, сотрудничал с галереями Афин, Солоник и Верии. Здесь он создал такие полотна как «Похищение Елены», «Богиня Мудрости», «Дионисий» и др. На балканской почве мастер увидел родные корни и достойно дополнил коллекцию русской эллинистики.

Постепенно художник из Твери находит свою тематику и формирует свой авторский стиль. Он сосредотачивается на Руси Гиперборейской и Ведической, более близкой нам по времени и пространству. Появляется серия фольклорных образов: князя Словена, Ведуньи, Банника. На полотнах «Туманы Гардарики», «Святилище леса», «Испытание» перед нами предстаёт строгая природа Северной Евразии, с её дремучими чащами, мохнатыми скалами и чистыми реками.


Winicjusz Kossakowski – Idole z Prilwitz a zasady polityki.

$
0
0

prilwitz RedegastIdole z Prilwitz a zasady polityki.

 

 

Profesor Jerzy Strzelczyk z Poznania w pracy „Mity podania i wierzenia dawnych Słowian” w słowie wstępnym o pracy Czesława Białczyńskiego „Stworze i dusze czyli starosłowiańskie boginki i demony” napisał: „Książka ….wolna od jakiegokolwiek związku z dostępną poznaniu naukowemu rzeczywistością, od jakichkolwiek rygorów postępowania naukowego……

Co zatem z tego że obraz piękny, może porywający, skoro nieprawdziwy?”

Cóż?

Jak na naukowca przystało, jest to ciekawy „naukowy” pogląd.

„Bajania mitologiczne muszą być „prawdą naukowo udowodnioną”, zapewne pisane przez znane autorytety naukowe a nie przez poetów i pisarzy.(?!?!)”.

Czy profesor Strzelczyk, jako znany autorytet naukowy, pisze zgodnie z „dostępną poznaniu naukowemu rzeczywistością”?

Oto cytat z jego w/w pracy, str 161.

prillwickie idole – nazwa grupy stu kilkudziesięciu figurek „odkrytych” rzekomo w II poł. XVIII w. w Prillwitz (Meklemburgia, nad jeziorem Tollense, na północny wschód od Neusterlitz), w rzeczywistości według wszelkiego prawdopodobieństwa sfabrykowanych przez Giedona Nathanaela Sponholza (1745 – 1804) w Neubrandenburgu. Pierwsza wiadomość drukowana o „odkryciu” ukazała się w 1768 roku. Wśród figurek, z których wiele zaopatrzonych było w „runy” zawierające nazwy dopatrywano się wyobrażeń różnych bóstw słowiańskich (Radegesta, czyli Swarożyca i in.). Obecnie przedmioty te („fałszerstwa – niezdarne odlewy metalowe, które niełatwo prześcignąć jeżeli chodzi o prymitywizm, brak jakiegokolwiek poziomu rzemieślniczego i estetyki” [P. Maubach] , wśród których znajdują się zabytki oryginalne, tyle że nie mające nic wspólnego ze Słowianami i ich bóstwami, przechowywane są w muzeum w Schwerinie. Wśród uczonych, którzy dali się zwieść fałszerstwu, był także Jan Potocki, który w 1794 r. osobiście odwiedzał miejsca, gdzie znajdowały się figurki, i przerysował wiele z nich (drukowane sprawozdanie z podróży po Niemczech północnych Potockiego ukazało się w roku następnym po francusku w Hamburgu). Kategorycznie przeciwstawił się falsyfikatom m. in. Aleksander Bruckner. Obok tzw. kamieni mikorzyńskich (zob. Mikorzyńskie kamienie) prillwickie idole są chyba najbardziej sławnymi (a raczej osławionymi) fałszerstwami wywołanymi nieodpartą chęcią poszerzenia wiedzy o starożytnościach słowiańskich”.

***

Cytat: „….w rzeczywistości według wszelkiego prawdopodobieństwa sfabrykowane .….”

Jak widać na w/w przykładzie język ściśle „naukowy”, godny innego polskiego naukowca posiadającego ponad 30 „doktoratów” z całego świata, który wsławił się wypowiedzią: „Jestem za, a nawet przeciw”.

Praca pana profesora wskazuje, że swoje poglądy skopiował z propagandy niemieckiej (P. Maubach na którego się powołuje żył w latach 1916 – 1947) podniesionej do miana „nauki”.

Żadnych dowodów, czy dociekań umysłu a jedynie „flekowanie”, a od pisarza piszącego mitologię wymaga „rygorów postępowania naukowego”.

Ale co wolno „autorytetom naukowym”, to …?

 

Józef Łepkowski w artykule „O czytaniu runów słowiańskich” napisał:

„Runy słowiańskie znane z powieści Dytmara o napisach na posagach, ile mi wiadomo, dopiero w roku 1771 jawnie się nam pierwszy raz ukazały. Tego bowiem roku, panom: Sempels i Sponholz dostały się tak zwane „obotryckie starożytności”, lub „prilwickie bałwanki” znalezione w Meklemburgu – Szwerynie, nad jeziorem Tolenca, we wsi Prilwitz, w miejscu gdzie stała pogańska Retry świątynia. Andrzej Gotlib Masch, wspólnie z Danielem Wogiem opisali i wydali w Berlinie, 1771 roku te 65 zabytków pod tytułem: Die gottesdienetliche Alterhumer der Obotriten aus dem Tempel zu Rhetra am Tollenzer See, i w dopełnieniu powyższego dzieła, wydanem 1774 roku w Szwerinie: Beytrage zur Erlauterung der Obotrischen Alterhumer, von A. G. Masch.

Odkrycie bożyszcz prilwickich wedle Mascha , nastąpiło między 1687 a 1697 rokiem; winniśmy je pastorowi Fryderykowi Sponholz, który posągi te szczelnie w skrzyniach zamknięte, znalazł zakopane w swoim ogrodzie. Po śmierci pastora żona jego znaczną część zabytków tych pozbyła na materyał do dzwonu, który Nubrandenburgu podówczas lano; reszta jako własność familijna, w roku 1771 znajdowała się w rękach rodziny Sponholz w części, a w części sprzedana została doktorowi Sempels i panu Masch. 65 bałwanków w rękach ostatniego będących, tenże, jakośmy widzieli, opisał i z rycinami wydał; pozostałe zaś 118, zostające w zbiorze pana Sponholz w Nubrandenburgu, w rycinach wystawił, opisał i odczytał nasz Jan hr. Potocki w swoiem, wielkiej dziś rzadkości i wartości dziele, wydanem w Hamburgu, 1795, pod tytułem: Voyage dans quellqes patries de la Basse Saxse fait en 1794, par Jean Comte Potocki, w 4ce, z rycinami, na 31 tablicach.

Między badaniami nad zabytkami pogańskiej starożytności, prilwickie bałwanki najwięcej, ze wszystkich krytycznym szczycą się opisem i odczytem; z powodu, że przed Maschem i Potockim i po nich, długo były przedmiotem pilnych badań i uczonej polemiki. Byli nawet tacy, co usilnie przeczyli autentyczności tych zabytków. Dziś jednak już nikt nie wątpi, iż w sprawie tej nie ma fałszu; dość bowiem zauważyć, iż bałwanki te odkryto w czasie, gdy jeszcze nie umiano dość cenić podobnych zabytków, albowiem stało się to przy końcu XVII wieku; nadto odkryli je Niemcy a wbrew swemu zwyczajowi, za słowiańskie bożyszcza uznali; nie było wiec najmniejszego powodu do fałszerstwa. Masch odczytał napisy runiczne na bałwankach wedle alfabetów Cluvera i Westphala. Potocki we wspomnianym dziele swoim poszedł za odczytem Mascha, i przyjętym przez niego kluczem odczytuje pozostałe wyobrażone w jego dziele napisy, zostawiając niektóre z nich nie odczytane”.

***

Owe ustalenia nauki zostały na nowo zweryfikowane przez propagandę niemiecką w latach 1933- 1945 z której korzysta profesor z Poznania.

Znowu mamy przepychanki.

A jaka jest bezstronna prawda?

Narzuca się porównanie z gierkami politycznymi pomiędzy dwoma odłamami w PZPR.

Polscy pezetperowcy wydali pracę „Kto jest kto” w której ujawniono poprzednie nazwiska znanych polityków, aktualnie zamienione na polskie.

Przeciwnicy bardzo szybko przedrukowali tą pracę dokładając do niej nazwiska polityków Polaków z rzekomymi, niemiecko brzmiącymi, nazwiskami.

Zabieg prosty a storpedował prawdę.

Nie można wykluczyć, że mamy do czynienia z tą samą techniką dezinformacji i w przypadku idoli z Prilwitz. W takim wypadku działania ewentualnych fałszerzy są uzasadnione.

Jan Potocki twierdzi, że widział u jubilera Sponholtza figurki, bez charakterystycznej patyny, „jakoby przed chwilą wykonane”.

- Dla jubilera chemiczne wybłyszczanie brązów, czy naniesienie patyny, to jeden z najprostszych zabiegów. Hrabia mógł oglądać prawdziwe artefakty, lecz wybłyszczone, lub fałszywki patynowane. Prawdziwymi były jedynie runy, które są zgodne z wcześniej nie znaną „zasadą tworzenia run”.

W pracy „Polskie Runy Przemówiły” alfabet runiczny odczytany na nowo. Napisy na artefaktach układają się w logiczne zdania słowiańskie, ale nie wszystkie. Są napisy, dla autora pracy nieczytelne. Nie twierdzę stanowczo, że niezrozumiały zapis jest falsyfikatem, ale może nim być. Zagadkę, mają szansę rozwiązać językoznawcy.

Wątpię, czy przy współczesnym upolitycznieniu nauki, znajdzie się odważny, myślący samodzielnie, językoznawca.

Najwygodniej sprawę zamilczeć, lub „flekować” z nadzieją na profity.

Winicjusz Kossakowski

 

Mój komentarz: Profesor Strzelczyk we wstępie do swojej ksiązki wydanej w Poznaniu w 1998 miał rację o tyle, że w wydaniu pierwszym i ostatnim do roku 2014 „Stworzy i zduszy” (1993) nie podawałem żadnej bibliografii, ani odwołań do źródeł nazw. Tzw. „źródła” zostały wymienione na wstępie w formie podziękowania. To powinno profesorowi, gdyby uczciwie podchodził do oceny, wystarczyć, żeby mieć jasność iż te „źródła” zostały w pracy autora wykorzystane skoro wymieniono nazwiska osób będących autorami „źródeł”.

Jeżeli autor książki, czyli Czesław Białczyński na wstępie „dziękuje” np Janowi Długoszowi czy Wincentemu Kadłubkowi czy innym autentycznym postaciom za to, „iż dzięki ich kronikom możliwe było napisanie tej pracy”… to jest oczywiste że byli oni źródłem wiadomości na temat postaci opisanych w pracy.  Profesor Strzelczyk wykazał się więc złą wolą nie zauważając tego faktu i złośliwością wykręcając kota ogonem. Chodziło najwyraźniej o to, że zakres tej pracy, tego odtworzenia i jego chronologia, układ, odwaga tezy, dopasowanie boginek i bogunów do działów, którymi się opiekowały te postacie wykraczał poza dokonania polskiej „nauki” w dziedzinie etnografii, religioznawstwa i historii w okresie 1945-1998. O podważenie tegoż waloru tej pracy panu profesorowi najwyraźniej chodziło. Czyli zwykłe okopywanie się „bezczynnej profesury” w fortecy naukawości. 

Wygodniej jest tego typu naukowcom promować takie prace doktorskie jakie wypromował w swojej naukowej karierze profesor Strzelczyk jak (cytuję z podaniem źródła: „Wikipedia” wersja polska, hasło „Jerzy Strzelczyk”):

„…

  • Geoffroy de Villehardouin – kronikarz IV wyprawy krzyżowej, Zdzisław Pentek, 1995.
  • Ogólnopolska i dzielnicowa polityka Władysława Laskonogiego, Maciej Przybył, 1995.
  • Seksualizm w średniowiecznej Polsce, Adam Krawiec, 1999.
  • Wpływy anglosaskie na skryptoria kontynentalne do końca IX wieku, Dariusz Sikorski, 1999.
  • Dziecko w Polsce średniowiecznej, Małgorzata Delimata, 2002.
  • Społeczeństwo wielkopolskie w procesie kształtowania tożsamości regionalnej (1202-1314), Karol Tanaś, 2002.
  • Państwo Zakonu Krzyżackiego w Prusach w niemieckim piśmiennictwie dotyczącym Krzyżaków w latach 1296-1914, Marek Maciejewski, 2006.”

niż zająć się czy popierać systematyzację słowiańskiej demonologii historycznej.

 

Co do „Stworzy i zduszy” – nie była to i nie jest książka naukowa. Jest to zbiór postaci duchów pomocniczych, czyli niższych bytów boskich Wiary Przyrodzoney Słowian, który powstał z przeszukania licznych źródeł historycznych, kronikarskich, kościelnych, etnograficznych, prac naukowych, słowników lingwistycznych i etymologicznych i innych, których tytuły nie zostały w tej pracy podane. A nie zostały podane bo nie było i nie jest jej istotą dokumentowanie źródeł. To była i jest praca literacka – odprysk, a raczej wczesne ustalenia z lat 1980 – 1990 panteonu najniższych boskich pomocników i demonów obecnych w krajach słowiańskich w ich tradycji i kulturze. Te ustalenia mogłyby być dzisiaj wzbogacone, czy rozbudowane, ale pozostają nadal całkowicie aktualne. Nic się nie zmieniło.

W tym ostatnim sensie obecności w tradycji i kulturze tychże krajów Słowian jest to praca naukowa, a każda z wymienionych tam postaci ma swoje ścisłe historyczne i lingwistyczne źródło, chociaż nie zostało ono wymienione w książce z tytułu i daty publikacji.

Czesław Białczyński


Łukasz Dudek – Z przyrody poza Królestwem SIS – Tanzania (foto część 1)

$
0
0

©® by Łukasz Dudek

 

IMG_5337

 

IMG_4366

 

IMG_4380

 

 

IMG_4382

 

IMG_4383

 

IMG_4390

 

IMG_4400

 

IMG_4413

 

IMG_4419

 

IMG_4559

 

IMG_4645

 

IMG_4780

 

IMG_4828

 

IMG_4840

 

IMG_4868

 

IMG_4881 IMG_4907

 

IMG_4936

 

IMG_4953

 

IMG_4960

 

IMG_4964

 

IMG_4971

 

IMG_5003

 

IMG_5010

 

IMG_5016

 

IMG_5024

 

IMG_5043

 

IMG_5046

 

IMG_5061

 

IMG_5077

 

IMG_5103

 

IMG_5130

 

IMG_5144

 

IMG_5161

 

IMG_5174

 

IMG_5176

 

IMG_5222

 

IMG_5233

 

IMG_5266

 

 

IMG_5271

 

IMG_5310

 

IMG_5333

IMG_5409

 

IMG_5342

 

IMG_5358

 

 

IMG_5373

 

 

IMG_5376

 

 

IMG_5377

 

 

IMG_5381

 

IMG_5383

 

IMG_5404

 

 

 


Zrzeszenie Słowian zaprasza na Spotkanie w Prasłowiańskim Gaju nad Gopłem. Rusza miesięcznik „Ku Jawie”!

$
0
0

Moi Drodzy

W imieniu Zrzeszenia Słowian i Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata chcę poinformować wszystkich Miłośników Słowiańszczyzny o nawiązaniu przez Nas bardzo bliskiej współpracy z Ośrodkiem „Prasłowiański Gaj” w Łojewie nad Gopłem: http://www.praslowianskigaj.pl/

drzewologo-gaj-napis

MITOLOGIA SŁOWIAN

IMPREZY, INSCENIZACJE, EDUKACJA, EVENTY Bogowie, wierzenia, pogańskie obrzędy i zwyczaje

 

Pragnę też zaprosić wszystkich chętnych na pierwsze wspólnie organizowane spotkanie w tym ośrodku. Po czerwcowym spotkaniu „Pod Bocianim Gniazdem” w Stefanowie nad   Jeziorem Głuszyńskim jest to drugie wydarzenie organizowane w Kręgu Kujawskim (Inowrocław-Kutno) Zrzeszenia Słowian i Starosłowiańskiej Świątyni Światła Świata:

Zrzeszenie Słowian i Ośrodek „Prasłowiański Gaj”

z a p r a s z a j ą

na wielkie duchowe spotkanie poświęcone
inicjacji Żywiołem Ognia (Chodzenie po ogniu)
oraz oczyszczaniu w Szałasie Potów.

Wydarzenia te mają wymiar zarówno duchowy jak i zdrowotny!
A wszystko to w samym środku Polski nad jeziorem Gopło
– w miejscu o pradawnych słowiańskich korzeniach.

Zapewniamy głębokie przeżycia i wiele dobrej zabawy.

W programie spotkania przewidziany jest również (niedziela) wyjazd na
budzące się z uśpienia, niesamowite megality kujawskie.

6-7 września
Łojewo 49
(między Kruszwicą a Inowrocławiem)
Ośrodek „Prasłowiański Gaj”

prowadzący:
Natalia Jaskólska
Marek Wójtowicz

Zlot 6 września około godz. 16.00.

Koszt uczestnictwa 150 zł.

Zgłoszenia i szczegóły:
tel. 535 483 643
lub
lewandowski.zenon@wp.pl

Pragnę też poinformować wszystkich zainteresowanych, że oprócz Kwartalnika „Słowianić”, którego  szósty numer wyjdzie 21 września 2014, uruchamiane jest nowe słowiańskie czasopismo – Miesięcznik „Ku Jawie”.

Prezentuję tutaj wprost ze składu, stronę miesięcznika,  która zaprasza na nasze Słowiańskie Spotkanie nad Gopłem 6-7 września w Prasłowiańskim Gaju. Gorąco wspieramy miesięcznik i będziemy go zasilać na wszelkie możliwe sposoby, zwłaszcza dobrymi tekstami.

kujawy1kujawy2

 

W magicznym kręgu

W małej miejscowości pod Inowrocławiem o wdzięcznej nazwie Łojewo rządzą „dawni Słowianie”, którzy od września tego roku aktywowali Park Rozrywki i Edukacji PRASŁOWIAŃSKI GAJ – świat pogańskich wierzeń, zapomnianych bóstw i tajemniczych sił przyrody. Można tam zobaczyć m. in. Gaj Światowida (wierzbowy labirynt), Kamienny Krąg Mocy, Staw Utopców, Źródło Życia, Chatę Wróżychy czy Zielny Zakątek.

 Wraz z kilkunastoosobową grupą miałam sposobność uczestniczyć w obrzędzie Święta Równonocy, co dostarczyło nam niezapomnianych wrażeń i mnóstwo zabawy. Ogromny teren, gdzie odbyła się inscenizacja był oświetlony jedynie pochodniami. Przywitał nas Pan ubrany w prasłowiański strój (czapka z futerkiem, lniana tunika i nogawce) i zaprosił do drewnianej chaty ze snopkami słomy, gdzie w koedukacyjnej przebieralni zamieniliśmy nasze dżinsy na lniane suknie i tuniki. Niezbędnym dodatkiem były wianki z liści i owoców, które każdy z nas przywdział.

W kamiennym kręgu przy ognisku czekała już na nas „kapłanka”. Z naszym udziałem odprawiła starosłowiański obrządek, tworząc klimat tamtych czasów. Każdy miał pochodnie, palił swoje wianki, a z popiołów robił talizmany. Na koniec piliśmy magiczny napój smakiem przypominający grzane wino. Po nim poczuliśmy przypływ sił witalnych niezbędnych na dalszą część wieczoru

.

Po przeprowadzonej inscenizacji zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek. Wszystko robione było własnoręcznie tradycyjnymi metodami; chlebek ze smalcem, twaróg czy podpłomyki z miodem wręcz rozpływały się w ustach. Pieczenie kiełbasek i rozmowy o prasłowianach przy ognisku dodały uroku wieczorowi. Kapłanka, która odprawiała obrządek, podobno potrafi również przepowiadać przyszłość z kart – niestety nie skorzystałam. Wolę, aby moje przyszłe życie pozostało niespodzianką.

W Prasłowiańskim Gaju można uczestniczyć również w obrządkach takich jak Postrzyżyny Ziemowita, Prasłowiańskie Wesele, Przywitanie Wiosny czy Noc Kupały. Jest to miejsce z pewnością warte odwiedzenia, gdzie w niebanalny sposób można spędzić popołudnie, wieczór lub zorganizować imprezę.


Kręgi w zbożu i Talerze Nielatające?

Niesamowite zagadki: 150 metrowy posąg kobiety w Mali, czy naturalny utwór skalny?!

$
0
0

Dame_de_Maali,_Mount_LouraKlaus Dona twierdzi stawiając na szali swoje nazwisko, autorytet i wiarygodność, że na granicy Mali i Gwinei znajduje się wyrzeźbiony w skale posąg kobiety czy też jej popiersie o gigantycznych rozmiarach , datowane  na co najmniej 12.000 lat wstecz.

 

Klaus_Dona_2_html_m15293afdGwinea, Afryka Zachodnia  – utwór skalny czy rzeźba starożytna?

Ta skała to granit, a rzeźba lub utwór skalny ma kształt popiersia. Rozmiar posągu od czubka głowy do połowy tułowia to dokładnie 150 metrów. Jeśli uznamy iż jest to dzieło czyichś rąk i technologii to pojawia się wielki problem i kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt pytań, na które rzeczywiście nie widać sensownej odpowiedzi. Popiersie jest podobno datowane na 10 do 12.000 lat wstecz. Nie jestem specjalistą od datowania takich kamiennych obelisków, czy też tworów skalnych, więc na razie zakładam, że to datowanie ma jakieś zakotwiczenie w metodach naukowych.  Podobno popiersie badał i fotografował włoski geolog Angelo Pitoni, którego tytułuje się profesorem (nie znalazłem uniwersytetu z jakiego pochodzi, ani potwierdzenia że ma tytuł profesora), a odkrycie nastąpiło w roku 1997. On też datował płaskorzeźbę/popiersie na podstawie jakichś badań ziemi u podstawy tej góry. Nie znalazłem informacji jakiego rodzaju badania ziemi pozwoliły mu datować kamienną rzeźbę, czy też utwór skalny.

 

Klaus Dona zasypuje nas podobnymi rewelacjami. Czy one jednak rzeczywiście znajdują potwierdzenie w twardych faktach? Mamy okazję się przekonać. Jeśli uwierzymy panom A. Pitoniemu i powtarzającemu jego rewelacje Kalusowi Donie to mamy nie lada problem.

Wykluczając naturalne pochodzenie tego fenomenu stajemy przed pytaniem: Kto byłby w stanie zrobić taki wielki kamienny monument 12 tysięcy lat temu? Nie jestem pewien czy byłoby to możliwe nawet dzisiaj na początku XXI wieku, a jeśli nawet tak to kosztować by musiało furę grosza.

Jeśli spojrzeć na zbliżenie twarzy, można stwierdzić, że kobieta nie ma rysów europejskich. Ktoś powie nic dziwnego, jesteśmy w Afryce. Zgoda, ale tutaj w koło brak śladów jakiejkolwiek starej cywilizacji. 12.000 lat temu panowała w Europie i Azji epoka brązu, a twarz kobiety nie jest też twarzą o rysach afrykańskich. Jakimi narzędziami wykonano i w jakim celu na tym pustkowiu umieszczono rzeźbę w skale. Rzeźba kojarzy się ze sztuką Południowej Ameryki lub kulturą Azji. Jednak w jednym i drugim wypadku stoimy przed pytaniem jakim cudem wykuto w skale ten monument?  To jest jeszcze mniej prawdopodobne niż zbudowanie przez pierwszych rolników Świątyni Pępka na Gobekli Tepe. Czy to jest sztuka starożytnej Atlantydy? Albo artefakt z wcześniejszej zaginionej kultury?

1365556024_merveilles_02l

Podobno w Sierra Leone w kopalniach diamentowych, dla których był zatrudniony Angelo Pitoni, robotnicy przekazują plemienne legendy  (z plemienia Fulah), według których bóg rozeźlony na anioły zaklął je w kamień i rzucił na ziemię. Bóg uformował tę skałę z Kamiennego Nieba i Lśniących Gwiazd. Skała ma nienaturalnie niebieski kolor właśnie dlatego, iż jest częścią Kamiennego Nieba. 

Opowiada się o jakichś badaniach przeprowadzonych w Wiedniu, które miałyby potwierdzać, że jest to nienaturalny kamień, nie granit lecz stiuk.

dame2

Oto inne, bardziej przewodnikowe, turystyczne informacje o Pani  Mali z Góry Lour.

Ta góra ma 1500 metrów, to znaczy jej wierzchołek znajduje się na wysokości 1500 metrów nad poziomem morza.  Przypomina ona rzeźbę popiersia kobiety jest jednak arcydziełem natury. Ten niezwykły obraz pięknej kobiecej twarzy i figury został wyrzeźbiony w skale przez erozję wietrzną w ciągu wieków. Według legendy, Lady Mali oszukała męża w piątek, w dzień święty, i Bóg ukarał ją zaklinając w kamienny posąg-górę. 

Faktycznie jeśli przyjrzymy się innym fotografiom góry zauważymy, ze ma ona charakter naturalny, lub została co najmniej niedokończona. Czy jednak granit – jeśli to nie kłamstwo iż jest to skała granitowa – wietrzeje w taki sposób?

images

Na innych fotografiach zauważymy też że skała wcale nie ma niebieskiego koloru.

według Wikipedii – Góra nazywa się Loura

 

3 (37)Na tej fotografii widać wyraźnie, że tzw. „rzeźba” to przypadkowe płyty skalne o różnych kątach ułożenia.

Mount Loura, alt. 1515 m (Fello Loura in the Pular language) is the northernmost point and highest peak in the Fouta Djallon in northern Guinea. It is 7 km from the prefecture of Mali (also Mali-ville or Mali-Centre). It is part of a complex of mountains called the Massif de Tamgue, which rises to steep cliffs on three sides, and provides views into Senegal and Mali.

 

Monte Loura en Guinea

 

Gdzie indziej czytamy znowu że pan Pitoni wysłał kamienie z Góry Loura do Instytutu Nauk Przyrodniczych w Genewie i Uniwersytetu La Sapienza w Rzymie oraz że otrzymał stamtąd odpowiedź, iż przesłany materiał jest sztucznym kamieniem – rodzajem stiuku, wykonanym w dalekiej starożytności. Zatem w legendzie z plemienia Fulah byłoby ziarno prawdy – kamień ma boskie, niebiańskie wręcz pochodzenie, ponieważ na pewno nie jest wytworem ludzkiej cywilizacji – w każdym razie nie tej, o której wiemy. Czy może to być zatem artefakt pochodzący z Cywilizacji Cyklopów albo Anunakich, czy też z Atlantydy? Może, jeżeli w ogóle badanie kamienia w instytutach Rzymu, Genewy czy Wiednia miało kiedykolwiek miejsce, a także jeśli taki wynik o jakim się pisze w internecie, rzeczywiście zostałby przez te instytuty oficjalnie potwierdzony.

 

Zawsze można też przecież wykonać kolejne badanie kamienia pochodzącego z tej skały. Jak by nie było, jest to fajna ciekawostka na ostatnie dni wakacji.



Maciej Miechowita (1457 – 1523) – Strażnik Wiary Słowian, astrolog, alchemik, mag, medyk

$
0
0

240px-Maciej_Miechowita

Maciej Miechowita, także Maciej z Miechowa i Matthias de Miechow, właściwie Maciej Karpiga (ur. 1457, zm. 8 września 1523) – polski lekarz, pisarz medyczny, historyk, geograf, profesor Akademii Krakowskiej, ksiądz kanonik krakowski, alchemik i astrolog, w 1523 radny miasta Krakowa.

Urodził się w rodzinie chłopskiej jako Maciej Karpiga. Po studiach na Akademii Krakowskiej, które ukończył w 1483 r., kontynuował nauki medyczne w Pradze i Włoszech. Po powrocie do kraju został w 1500 r. wykładowcą i profesorem Akademii krakowskiej, której był ośmiokrotnym rektorem. Miechowita oprócz medycyny zajmował się także alchemią i astrologią, wspomagając finansowo i reformując katedrę astronomii, której przekazał swą kolekcję ksiąg astrologicznych (zawierającą dzieła m.in. Anaritusa, Al-Kindiego, Euklidesa, Ptolemeusza i Marcina Króla)6.

1280px-Maciej_Miechowita_Memorial,_7_Kopernika_street,_Krakow,_PolandPomnik Macieja Miechowity – pomnik znajdujący się w Krakowie w Dzielnicy I Stare Miasto przy ul. Kopernika 7, na skwerku przed budynkiem Katedry Historii Medycyny Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Pomnikiem tym uczczono pamięć Macieja Karpigi znanego także jako Maciej z Miechowa lub Miechowita, którego postać nierozerwalnie złączona jest z początkami polskiej medycyny. 

Skończył szkołę parafialną w Miechowie, następnie studiował na Akademii Krakowskiej, w 1479 uzyskał tytuł magistra. Rektor szkoły katedralnej, od śmierci Jana Długosza do 1483. W latach 1483–1485 pogłębiał studia medyczne za granicą, prawdopodobnie we Włoszech (Bolonia, Padwa i Florencja), gdzie uzyskał tytuł doktora in medicina filosofia.

Po powrocie do kraju rozpoczął praktykę medyczną a także ok. 1500 został wykładowcą i profesorem Akademii Krakowskiej, gdzie ufundował m.in. drugą katedrę medycyny. Na Akademii Krakowskiej 8-krotnie sprawował funkcję rektora (1501–1519), dwukrotnie wybierany był podkanclerzem Akademii, przynajmniej raz był dziekanem wydziału medycyny. W Krakowie był lekarzem nadwornym Zygmunta I Starego. Był jednym z najsławniejszych astrologów krakowskich. Miechowita był także fundatorem szkół parafialnych, szpitali, kaplic, kościołów.

Maciej_Miechowita_Polskie_wypisanie_1535

Tractatus de duabus Sarmatiis Asiana et Europiana et de contentis in eis (Traktat o dwóch Sarmacjach, azjatyckiej i europejskiej, i o tym, co się w nich znajduje) jest uznawany za pierwszą renesansową pozycję opisującą w duchu naukowym geografię i etnografię wschodniej Europy. Zostało napisane (1517, 6 wydań do r. 1582, pierwsze polskie dzieło etnograficzne, przekład polski Andrzeja Glabera z Kobylina 1535, 3. wyd. 1545, przekład niem. 1518 i 1534, włoski 1561, 3. wyd. 1584). W dziele tym Miechowita m.in. polemizuje z Ptolemeuszem, kwestionując istnienie w tym rejonie mitycznych gór Hiperborejskich i Ryfejskich. Zaprzecza także, wbrew przyjętym opiniom średniowiecznych i współczesnych mu pisarzy, istnieniu źródeł głównych rzek w pasmach górskich, upatrując ich początki w równinach. Pozycja ta była najczęściej tłumaczoną i drukowaną za granicą z dzieł Miechowity, i przyczyniła się także do popularyzacji tam mitu o polskiej szlachcie jako potomkach Sarmatów (Sarmatyzm).

Wśród jego innych dzieł poczytne miejsce zajmuje też Chronica Polonorum (Kronika Polska), pierwsze drukowane dzieje Polski, obejmujące czasy najwcześniejsze do r. 1506, będące podsumowaniem wieloletnich badań Miechowity nad historią i geografią ziem polskich. Dzieło: „Chronica Polonorum” (1519, II. wyd. zmienione 1521 po konfiskacie pierwszego, pierwsza drukiem ogłoszona historia Polski, doprowadzona do r. 1506, częściowy przekład polski Stanisława Chwalczewskiego, pisany 1549, wydany pod nazwiskiem tłumacza 1829, przekład włoski 1562). Kronika zawiera także dużo informacji z zakresu historii kultury, medycyny, etnografii, historii obyczaju i szybko zyskała sobie rozgłos zarówno w Koronie, jak i na Litwie. Po raz pierwszy kronika została wydana w 1519 roku pierwszy nakład skonfiskowano, ponownie wydana w 1521 roku po ocenzurowaniu. Usunięto min. negatywne oceny rządów Aleksandra Jagiellończyka, złagodzono opis klęski wyprawy mołdawskiej Olbrachta i zminimalizowano rolę, jaką w tej wyprawie pełnił Zygmunt Stary, oraz przypisano kniaziowi Glińskiemu próbę otrucia króla Aleksandra. Podniesiono także przy wielu okazjach rolę prymasa Jana Łaskiego, co sugeruje, że to właśnie on zaaranżował cenzurę kroniki.

Maciej z Miechowa jest także autorem pierwszej polskiej drukowanej książki medycznej nt. epidemii, napisanej w związku z szerzącą się zarazą dżumy (Contra saevam pestem regimen). W 1522 wydał pierwszy polski poradnik medyczny, w którym zawarł m.in. wskazania dotyczące leczenia chorób zębów i jamy ustnej. (Conservatio sanitatis).

Nie wszystkie jego teksty zostały wydane drukiem, m.in.: Consilium dla Spytka z Melsztyna – porada lekarska, dwie biografie biskupów krakowskich, życiorys Św. Jana Kantego, Traktat o zasadach śpiewu kościelnego z r. 1483, recepty alchemiczne, horoskop szkoły św. Anny i wreszcie Testament (1514), który jest bogatym źródłem informacji na temat życia Miechowity, jego legatów i fundacji, a także jego prywatnej biblioteki.
Maciej z Miechowa to obecnie, obok Łukasza z Wielkiego Koźmina i Jana Długosza, jeden z najczęściej cytowanych autorów wzmianek o bóstwach jakie czcić mieli dawni Polacy. Jego relacja zawarta w Kronice Polskiej, a w zasadniczej części zgodna ze źródłami wcześniejszymi, we fragmencie poświęconym bóstwu Łada staje się jednak polemiczna do przekazu Jana Długosza. Miechowita, odwołując się do interpretatio Graeca, zaznacza, że Łada to w istocie nie bóg, a wedle słowa żywego bogini i matka dioskurycznych bliźniaków – Lela i Polela. Współcześnie, po odrzuceniu hiperkrytycznej postawy Aleksandra Brücknera, przekaz ten uznali za wiarygodny między innymi Aleksander Gieysztor[1] i Andrzej Kempiński[2] przy okazji wskazując na zbieżność do połabskiego posągu bliźniąt odkrytego na wyspie Fischerinsel. Następnie, już w odniesieniu do bóstwa Łada, tacy badacze jak Marek Derwich i Marek Cetwiński[3] wskazują na możliwe istnienie pary bóstw, męskiego Łado i żeńskiej Łady (por. Indra i Indrani, Frejr i Freja itp.). Wtedy polemika Miechowity byłaby swego rodzaju uzupełnieniem przekazu Jana Długosza. Jak pisze Maciej z Miechowa w Kronice Polskiej:

„Iouem uulgari sermone Iessam nuncupabant [Jowisza mienili w swoim języku Jessą] Martem apellarunt Ledam [Marsa nazywali Ledą] Plutonem uocauerunt Nya [Plutona nazywali Niją] Venerem dixerunt Dzidzililya [Wenerę nazywali Dzidzililią] Dianam nuncupabant Dzeuiana [Dianę mienili Dziewianą] Cererem uocarunt Marzana [Cererę nazywali Marzaną] Adorabant Pogoda, quod sonat temperies [czcili Pogodę] Adorabant spiraculum, siue flatum tenuis aurae, per spicas frugum, et folia arborum silibantem, atque cum sibilo transientem. Vocantes numen eius Pogwisd [Czcili poświst albo łagodny powiew wiatru, szeleszczący w kłosach i liściach, i przechodzący w gwizd, zwąc bóstwo jego Pogwizdem] Adorabant Ledam matrem Castoris et Pollucis, Geminos que ab uno ouo natos Castorem et Pollucem, quod auditur in hodiernam diem, a cantatibus uetustissima carmina: Lada Lada, Ileli, Ileli, Poleli cum plausu et crepitu manuum. Ladam (ut ausim ex uiuae uocis oraculo dicere) Ledam uocantes, non Martem, Castorem Leli, Pollucem Poleli [Czcili Ledę, matkę Kastora i Polluksa, i bliźnięta zrodzone z jednego jaja, Kastora i Polluksa, co się słyszy po dziś dzień u śpiewających najdawniejsze pieśni 'Łada, Łada, Ileli, Ileli, Poleli' z klaskaniem i biciem w ręce. Ładą nazywając (jak śmiem twierdzić według świadectwa słowa żywego) Ledę, a nie Marsa, Kastora - Leli, Polluksa - Poleli] Ego in puericia mea uidi tria idola de praedictis in parte contracta, circa ambitum monasterii sanctae Trinitatis iacentia Graccouiae. Iamdudum sublata [Sam w dzieciństwie widziałem trzy z takich bałwanów, częściowo potłuczone, leżące niedaleko obejścia kościoła świętej Trójcy w Krakowie, dawno już zebrane].”[4]

 

  • Kronika Polska (Mathiae de Mechovia Chronica Polonorum)
  • Maciej z Miechowa, Opis Sarmacji Azjatyckiej i Europejskiej oraz tego, co się w nich znajduje, z języka łacińskiego przeł. i komentarzem opatrzył Tadeusz Bieńkowski, wstęp Henryk Barycz, posłowie Waldemar Voisé, z serii: „Źródła do dziejów Nauki i Techniki” t. XIV, Ossolineum 1972.

 

 

Wprowadzony przez niego program nauczania astrologii opierał się na pracach Ptolemeusza oraz średniowiecznych autorach arabskich, w tym dziełach Gebera oraz Alcabitiusa7. Miechowita pozostawał w bliskim kontakcie z astrologami krakowskimi, samej zaś dziedzinie przypisywał znaczenie wróżbiarskie, co przebija się także w jego słynnym dziele „Tractatus de duabus Sarmatiis, Asiana et Europeana” („Opis Sarmacji azjatyckiej i europejskiej”), które dało podstawy do rozwoju mitu o sarmackim pochodzeniu szlachty polskiej.


Polska – Ukraina, Stanisławów, Piastun – część 2 (Tagen TV)

Tajemnica Księgi Welesa – tekst i przekład księgi z rosyjskiego Witold Jabłoński.

$
0
0

zachęcam miłośników tej tematyki do przeczytania nowego artykułu Witolda Jabłońskiego z jego przekładem Księgi Welesa (z rosyjskiego): http://www.smakizpolski.com.pl/tajemnica-ksiegi-welesa/

U nas fragment:

Tajemnica Księgi Welesa

Opublikowano 27 sierpnia 2014, przez Smaki z Polski w kategorii Felietony i reportaże, Słowianie

Odkrywcy zaginionej Księgi

W roku 1919, w samym środku zawieruchy rosyjskiej wojny domowej, oficer białogwardzista armii Denikina, pułkownik artylerii Ali Fiodor Izenbek (1890 – 1941), prywatnie malarz i rysownik, amatorsko interesujący się archeologią, trafił do zburzonego dworu rodziny Zadońskich w miejscowości Wielikij Burłuk w guberni kurskiej, w okolicach miasteczka Wołczansk na wschód od Charkowa. W splądrowanej bibliotece zwróciły jego uwagę leżące na podłodze dziwne, związane w pakiety deseczki zapisane nieznanym pismem. Wyglądały na bardzo stare, niektóre były częściowo spróchniałe lub old-2079_640stoczone przez szkodniki. Oficer uznał je za cenne i rozkazał towarzyszącemu żołnierzowi zebrać je i spakować do torby.

Kilka miesięcy później Biała Gwardia poniosła klęskę. Pułkownik Izenbek wraz z innymi ocalałymi ewakuował się do Stambułu, by stamtąd trafić do Brukseli. Jak wielu skrachowanym rosyjskim emigrantom nie wiodło mu się najlepiej: zarabiał na życie projektowaniem wzorów dla fabryki dywanów, pogrążając się jednocześnie we frustracji i alkoholizmie. Starannie przechowywał zagadkowe znalezisko, lecz nie był w stanie odczytać tabliczek, nie mogąc odcyfrować alfabetu ani języka, w jakim zostały spisane. Próbował sprzedać je miejscowemu muzeum, lecz nie wzbudziły tamże zainteresowania.

Wówczas (1925 r.) pojawił się na jego drodze podobny życiowy rozbitek, inżynier chemii Jurij Mirolubow (1892 – 1970), amatorski badacz folkloru i wierzeń słowiańskich o literackich ambicjach. Stwierdził, że tajemnicze deseczki są zabytkiem staroruskiego piśmiennictwa i rozpoczął studia nad nimi. Przez następnych czternaście lat przepisywał tekst z tabliczek na papier, usiłując go jednocześnie odczytać. Litery okazały się krzyżówką cyrylicy ze skandynawskimi runami, pisanymi jednak nietypowo pod łączącą je kreską, co upodabniało je do pisma indyjskiego. Język był starosłowiański, zawierał wszakże liczne niekonsekwencje dotyczące pisowni i gramatyki, a także słowa nieistniejące tysiąc lat temu w żadnym ruskim zabytku, przypominające za to polskie lub czeskie. Niezrażony owymi trudnościami Mirolubow pieczołowicie rekonstruował tekst przekładając na współczesny rosyjski. Sfotografował także ponoć wszystkie deseczki, niestety zachowało się tylko jedno zdjęcie ręcznego odrysu.

W trakcie badań Izenbek wykazywał ogromną, niemal paranoiczną, ostrożność, nie pozwalając wynieść tabliczek z domu aż do swojej śmierci w 1941 r. Jego zbiory odziedziczył Mirolubow, lecz nie było wśród nich deszczułek. Ponieważ tajemnicze zniknięcie dokonało się pod okupacją hitlerowską, pojawiły się po wojnie fantastyczne domysły, jakoby przechwyciło je Ahnenerbe, tajne archiwum historyczne SS, zajmujące się poszukiwaniem rozmaitych starożytnych artefaktów przede wszystkim w krajach okupowanych, ale także na całym świecie, o czym doskonale wie każdy dzieciak, który oglądał Poszukiwaczy zaginionej arki. O wykradzenie podejrzewano również NKWD lub wywiad brytyjski. Tak czy owak oryginalne deseczki zaginęły i nikt ich odtąd nie widział.

 

cd: http://www.smakizpolski.com.pl/tajemnica-ksiegi-welesa/


Tabaszowa 2

Kultura pucharów dzwonkowatych pod Supraślem!

$
0
0
zdjecie

Zdjęcie: arch-Muzeum-Podlaskiego-w-Białymstoku./ –

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/93865,sensacja-pod-supraslem.html

Sensacja pod Supraślem

Czwartek, 28 sierpnia 2014 (02:00)

Relikty sprzed 4 tys. lat związane z obrzędowością Półwyspu Iberyjskiego odkryli archeolodzy koło Supraśla.

 

Na stanowisku w Dębach odkryto obiekt o charakterze obrzędowym. Z pozoru wyglądał jak palenisko, ale po rozkopaniu okazało się, że na niewielkiej głębokości znajdują się tajemnicze przedmioty. Wśród nich były m.in. fragmenty naczyń ceramicznych, bursztynowa zawieszka, krzesak do ognia i groty strzał.

– Te przedmioty zostały wytworzone i złożone tu przez społeczność tzw. kultury pucharów dzwonowatych, nazwa ta pochodzi od kształtu naczyń, którymi się posługiwali. Kultura ta wywodzi się z Półwyspu Iberyjskiego. Jej istnienie datuje się na 2,9 tys. – 2,5 tys. lat przed Chrystusem. Do Supraśla ci ludzie dotarli najpewniej nieco później, ale można postawić hipotezę, że ok. 4 tys. lat temu – mówi Dariusz Manasterski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, archeolog, który kierował pracami na stanowisku w Dębach.

– Jest to niewątpliwie odkrycie sensacyjne, które zmienia naszą wiedzę na temat zasięgu kultury pucharów dzwonowatych. Powstaje pytanie, co ci ludzie robili tak daleko od zakątków zachodniej Europy, czyli swoich rodzinnych stron. To, co znaleźliśmy, to najdalej wysunięte na wschód ślady bytności tej kultury – podkreśla archeolog.

Odkrycie jest zaskakujące i unikalne w skali Europy. Wszystkie znaleziska zostały zabezpieczone i przewiezione wczoraj do Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zostaną poddane dalszym badaniom. Archeolodzy z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku i Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, pracujący na stanowiskach na terenie doliny rzeki Supraśl, zamierzają wrócić tu w przyszłym roku. Społeczności kultury tzw. pucharów dzwonowatych zajmowały się poszukiwaniem cennych surowców i organizowaniem szlaków komunikacyjnych, którymi można by je transportować na zachód Europy. Wśród badaczy pracujących w dolinie rzeki Supraśl powstała więc hipoteza, iż społeczność, której ślady bytności tu odnaleziono, mogła być grupą wytyczającą taki szlak transportowy. Szczególnie cenne w tym rejonie mogły być dla nich krzemienie, z których w tamtych czasach wytwarzano narzędzia i broń. Tę hipotezę potwierdzałoby odkrycie prehistorycznych kopalni krzemienia dokonane przez archeologów w 1991 r. na terenie nieodległego od Supraśla rezerwatu przyrody „Krzemianka”.

Wywodzącą się z Półwyspu Iberyjskiego kulturę tzw. pucharów dzwonowatych cechował podział społeczny na elity, warstwę średnią i niższą, co wśród kultur łowiecko-zbierackich zasiedlających te tereny już tysiące lat wcześniej nie było znane. – Kultura pochodząca z krańców dzisiejszej Europy Zachodniej przyniosła na nasze tereny podział społeczny z dominującą tzw. elitą. Jej przedstawicieli wyróżniały pewne insygnia. Wśród znalezisk, jakie odkryliśmy, jest m.in. bardzo gustowny, gładzony kamienny nóż, który musiał należeć właśnie do przedstawiciela elity – relacjonuje Manasterski.

 

więcej: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/93865,sensacja-pod-supraslem.html

 

Mój komentarz jest taki, że niekoniecznie kultura ta cokolwiek przyniosła. Taki wniosek nie jest uprawniony. Grupa mogła tutaj dotrzeć i wymrzeć nic nikomu nie przekazując i żyjąc w głuchym lesie w izolacji od innych rozproszonych grup. Oczywiście mogła przekazać nowy model stosunków społecznych, ale nie musiała. Może jest to zbiór przedmiotów przywleczonych tutaj przez rodzimych wędrowców, lub przez zabłąkanego łowcę, który osiadł między „naszymi”. Krzemień wydobywano w Supraślu nie dla Hiszpanii ale dla lokalnych potrzeb. Obecność naczyń świadczy tylko o obecności naczyń a nie ludzi. Jeśli mam w domu niemiecką pralkę i japoński telewizor to nei świadczy że jestem Niemcem albo Japończykiem. Tak samo te garnki świadczą io wymianie handlowej ale nie o obecności konkretnych ludzi. Sugerowanie że ognisko z żertwą obrzędową musi mieć hiszpańskie pochodzenie jest absurdem. Pamiętajmy, że w tym czasie (4000 lat temu) istniała nad Wisła i Odrą wysoko rozwinięta własna kultura prasłowiańska. W jednym zdaniu czytamy że w Polsce znaleziono trzy prostowniki do łuków tego typu a w innym, że w ogóle tylko kilka w całej Europie. Więc są charakterystyczne dla kultury „polskiej”, „europejskiej” czy dla „hiszpańskiej”? A może nie są w ogóle charakterystyczne dla kultury pucharów dzwonkowatych? Dowiedzieliśmy się jak na razie jedynie że istniał handel wymienny, a może i wędrowały pojedyncze grupy ludzi i osiedlały się gdzie chciały, jedni pomiędzy drugimi. Czekamy na zbadanie szkieletów metodą genetyczną, DNA na haplogrupy.


Viewing all 2512 articles
Browse latest View live